Ryszard Terlecki Ryszard Terlecki
1230
BLOG

Gwiazdy w fotoplastikonie

Ryszard Terlecki Ryszard Terlecki Rozmaitości Obserwuj notkę 13

Platforma Obywatelska to wielki okręt, który – chociaż podziurawiony – jeszcze płynie, ale nabiera coraz więcej wody. Gdy zacznie tonąć, w szalupach ratunkowych zabraknie miejsca nie tylko dla majtków, ale i dla wielu bosmanów. Giertych z Moczulskim wzięli się za budowę tratwy, na której znajdzie się miejsce dla przemoczonych rozbitków. Tylko czy tratwa dopłynie do Brukseli albo na Wiejską?

Instytut Myśli Państwowej – to brzmi ładnie, tym bardziej, gdy wychodzi się z założenia, że łatwiej jest rozmyślać niż pracować. Kto zakłada tak niezbędną dla polskiej polityki instytucję? Starzy znajomi: Roman Giertych, kiedyś szef Młodzieży Wszechpolskiej i prezes Ligi Polskich Rodzin, później adwokat zatrudniony m.in. jako pełnomocnik ministra Sikorskiego i młodszego Tuska; Michał Kamiński, jeden z tych europosłów, którym Bruksela zawróciła w głowie, podobno marzący o posadzie ambasadora gdzieś w Kazachstanie (mało pracy, dużo wygód); Leszek Moczulski (83 lata), były szef KPN, od dawna zajmujący się udowadnianiem przed różnymi sądami, że nie był agentem bezpieki; Kazimierz Marcinkiewicz, były premier, głównie znany jako mąż Izabeli; Stefan Niesiołowski, specjalista od owadów, bohater wielu sejmowych pyskówek. A także trochę pomniejszych, niespokojnych meteorytów, czyli mgławica frustracji, niespełnionych ambicji, przelotnych karier.
 
Co ich łączy? Pragnienie powrotu do polityki, najlepiej w roli europosłów kolejnej kadencji. Czy im się to uda? To zależy od Tuska: jeżeli ich przygarnie i pozwoli kandydować w przyszłorocznych wyborach europejskich, to będą mieli okazję przypomnieć się wyborcom. Niektórym z nich się marzy rola palikotów prawicy. Wystarczy trochę poubliżać, trochę się powygłupiać, trochę poujadać w TVN i czasem wywołać jakiś skandal.
 
Czy znajdą się chętni, żeby do nich dołączyć? Może się znajdą. Do takiej Drużyny Upadłych Gwiazd mogliby przystąpić inni zagubieni europosłowie: Migalski, Kowal, Ziobro, Kurski. Może trafiliby tam także uciekinierzy z Platformy, odsunięci przez Tuska od posad i dochodów? Może dobrałoby się paru emerytów z Unii Wolności, dla których nie starczyło miejsca w prezydenckiej kancelarii? Może nawet Wałęsa udzieliłby swojego poparcia?
 
Zawsze tak było. Co parę lat powstawała Partia Niechcianych. Dziś najczęściej nie pamiętamy już ich nazw. Ale nadzieja, że jeżeli nie wypali nowy „polityczny projekt”, to wystarczy głosów, żeby zaczepić się gdzieś w powiecie, ożywia politykę. Bo może, gdy dla publiczności nie wystarczy biletów do kina, uda się ją naciągnąć choćby na jeden seans w fotoplastykonie?

Ryszard Terlecki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości