Ryszard Terlecki Ryszard Terlecki
453
BLOG

Trzecia siła czwartej władzy

Ryszard Terlecki Ryszard Terlecki Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

W ostatnich dniach niektóre przedwyborcze sondaże przedstawiły krajobraz polityczny zupełnie inny niż pokazywano nam dotychczas. Prawo i Sprawiedliwość, które wcześniej od partii rządzącej dzieliło nawet kilkanaście procent, na tydzień przed wyborami uzyskało znacznie lepszy wynik. Okazało się nagle, że PiS i Platforma mogą liczyć na niemal identyczne poparcie przyszłych wyborców. Czy to oznacza, że zmieniły się sympatie Polaków, czy też firmy produkujące sondaże przestraszyły się kolejnej kompromitacji?

Ale sondaże pokazały także efekt wielomiesięcznej ciężkiej pracy niektórych mediów, które za wszelką cenę starały się wypromować partię Palikota. Obawa, że tym razem PSL nie przekroczy wyborczego progu, kazała politycznym macherom od propagandy szukać nowego koalicjanta dla słabnącej Platformy. Najpierw usiłowano nadać rozmachu grupce partyjnych rozłamowców, tworzących PJN. Okazało się jednak, że postawiono na ludzi chwiejnych i strachliwych. Liderka PJN, która wcześniej zdradziła swoją partię, teraz zostawiła na przysłowiowym lodzie kolegów, których do odejścia z PiS-u zachęciła i wybrała pewniejszą – jak się jej wydaje – posadę posłanki Platformy. Zaraz potem zawiedli kolejni przywódcy: gdy Kowal i Migalski uświadomili sobie, że mogą stracić dochodowe fotele w Parlamencie Europejskim, zrezygnowali z kandydowania w wyborach do Sejmu, pozbawiając resztę towarzystwa szansy przekroczenia choćby symbolicznych paru procent.

Gdy upadł pomysł sztucznego wykreowania PJN jako „czwartej siły”, zdolnej wesprzeć przyszły rząd Platformy, całą energię skupiono na reklamowaniu faceta od wibratora. Dzień po dniu Palikot nie schodził z ekranów „niezależnych” stacji. Dzięki temu udało się uzbierać trochę politycznych frustratów, których nie chciał przygarnąć nikt inny, oraz trochę „nowych twarzy”, najczęściej ze sfer małego biznesu, mających nadzieję na rozkręcenie swoich interesów dzięki poselskim mandatom. Napisany na kolanie wyborczy program, odwołujący się głównie do antykościelnej histerii, wzniecanej wśród bazarowej gawiedzi, został przez weteranów dziennikarskich służb specjalnych potraktowany na równi z gospodarczymi i społecznymi propozycjami PiS-u (Platforma od dawna nie ma żadnego programu, poza gorącym pragnieniem utrzymania się u władzy). Z czasem Palikot stał się modny wśród tej części politycznej publiczności, której obrady parlamentu mylą się z „tańcem z gwiazdami”.

Dziś jego ekipa ma umiarkowaną szansę na osiągnięcie progu wyborczego (o ile zagorzałym zwolennikom zechce się na chwilę odstawić butelkę z piwem i pójść zagłosować), a w niektórych sondażach nawet przegania postkomunę. Gdyby to się udało Tusk mógłby liczyć na wygodnego koalicjanta: bez ambicji PSL-u i jego wytrawnych graczy, upominających się o tysiące posad dla swoich krewnych i znajomych, a równocześnie z perspektywą odebrania lewicy zwolenników usuwania religii ze szkół czy aborcji na życzenie. Podstarzali liberałowie w sojuszu z „nową lewicą” mogliby wtedy rządzić długo i szczęśliwie. Pod jednym tylko warunkiem: że znajdzie się wystarczająco dużo wyborców, żeby poprzeć tak katastrofalną dla Polski perspektywę.

Ryszard Terlecki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości